Daniel czasem się irytował, ale nie mogłam nic na to poradzić. Moje serce i umysł nie chciały mnie słuchać. Musiałam być pewna, że jesteśmy bezpieczni… że nasze dziecko jest bezpieczne.
„Nie będziemy mieli pożaru, Mary. Po prostu przesadzasz,” mówił Daniel. Ale wiedziałam, co czułam.
Dwa dni temu wrócił z pracy z przyjaciółmi. Usiedli w salonie, robiąc sporo hałasu.
Wzięłam go na bok i poprosiłam, żeby ich wyprosił, tłumacząc, że potrzebuję ciszy i spokoju. Daniel upierał się, że to tylko „niewinna zabawa” i że chce nacieszyć się czasem z przyjaciółmi przed narodzinami dziecka.
Nie kłóciłam się dalej, tylko zabrałam poduszkę ciążową i wściekła poszłam na górę do sypialni.
Zasnęłam, gdy hałas z dołu powoli cichł. Nagle usłyszałam donośny głos Daniela: „Mary, kochanie, wstawaj! Wstawaj! Ogień, ogień, ogień! Wstawaj!”
Serce mi stanęło, gdy adrenalina wypełniła moje ciało.
Chwyciłam poduszkę i koc, instynktownie osłaniając brzuch, jakbym chciała go chronić. Otworzyłam drzwi i zbiegłam na dół, krzycząc, żeby Daniel otworzył drzwi i zadzwonił po straż pożarną.
Gdy dotarłam do salonu, przyjaciele Daniela wybuchnęli śmiechem. Daniel podszedł do nich, śmiejąc się jak hiena. Byłam zdezorientowana i oszołomiona.
„Co się dzieje?” zapytałam, wciąż próbując zrozumieć sytuację.
Ton mojego ojca stał się poważny. „Dobrze, skarbie, uspokój się. Powiedz mi, co się stało.”
Głęboko odetchnęłam i wszystko mu wyjaśniłam, od żartu do mojego kolejnego załamania.
Kiedy skończyłam, ojciec chwilę milczał, zanim przemówił. „Mary, bardzo mi przykro, że przez to przechodzisz. Już jadę.”
Kłopot w moim gardle. „Tato, czasem czuję się uwięziona w nieskończonym cyklu strachu i niepokoju.”
Głos mojego ojca stał się łagodniejszy. „Nie jesteś sama, Mary. Jesteś silna, poradzisz sobie. Rozwiążemy to razem.”
Dziesięć minut później usłyszałam znajomy dźwięk samochodu ojca zaparkowanego przed domem.
Drzwi się otworzyły, a ojciec wszedł z poważnym wyrazem twarzy. „Mary, chodź, jedziemy.”
Kiwnęłam głową i zebrałam swoje rzeczy. Daniel siedział na kanapie z obojętnym, pewnym siebie wyrazem twarzy. Jego znajomi dawno już poszli po całym zamieszaniu, które stworzyli. Zignorowałam go i skupiłam się na pakowaniu.
Kiedy wychodziliśmy z mieszkania, zauważyłam wzrok ojca wpatrzony intensywnie w Daniela.
„Masz szczęście, że się na ciebie nie rzuciłem, koleś,” mruknął pod nosem.
Jechaliśmy w ciszy przez kilka minut, jedyne dźwięki to brzęczenie silnika, delikatna muzyka i odgłos deszczu w oddali.
W końcu mój ojciec przemówił. „Ten chłopak ma poważne problemy. Wie, że nie może cię tak traktować.”
Poczułam ukłucie smutku na myśl o działaniach Daniela. „Wiem, tato. Tylko że… czasami mam wrażenie, że nie zależy mu na mnie ani na moich uczuciach.”
Ojciec położył rękę na moim kolanie. „Zasługujesz na o wiele więcej, Mary. Nie pozwól, by zgasił twój blask.”
Lekko się uśmiechnęłam na jego słowa, czując jak fala pociechy mnie otula.
Dotarliśmy do domu, a ojciec otworzył drzwi. „Wejdźmy i usiądźmy. Zajmiemy się Danielem później.”
W ciszy nocy dotarło do mnie, jak poważne były czyny Daniela. To nie był żart; to był celowy prób wywołania strachu, a do tego, gdy byłam w ciąży.
Myśl o tym sprawiła, że poczułam strach. Co jeśli coś by się stało mnie lub naszemu dziecku przez jego głupotę? Niezdecydowanie było duszące.
Następnego ranka obudziłam się z silną determinacją. Nie mogłam pozwolić, by zachowanie Daniela definiowało nasz związek ani moją ciążę. Musiałam przejąć kontrolę i chronić siebie i nasze dziecko.
Zadzwoniłam do mojego prawnika i złożyłam pozew o rozwód, wiedząc, że to nie będzie łatwe, ale konieczne.
Mój ojciec mnie wspierał, jak zawsze, ale moja mama była mniej wyrozumiała. Ciągle mówiła, że przesadzam i że Daniel nie chciał mi nic złego zrobić.
Ale ja wiedziałam lepiej. Daniel bawił się moimi lękami i to nie było zabawa. To nie chodziło tylko o mnie; chodziło o nasze dziecko. Jaki ojciec by był, gdyby nie szanował granic i lęków swojej partnerki?
Minęły już dwa dni, odkąd podjęłam trudną decyzję o złożeniu pozwu o rozwód. Daniel nie przestaje bombardować mnie przeprosinami i obietnicami zmiany, ale jest za późno. Została wyrządzona krzywda, a moje uczucia zostały nieodwracalnie zranione.
Zdałam sobie sprawę, że moje emocje to nie coś, z czym można lekceważyć ani się bawić, i czas, żeby Daniel to zrozumiał.
Co byś zrobiła na moim miejscu? Wzięłabyś kontrolę, postawiła swoje bezpieczeństwo i dobro w pierwszym miejscu, chroniłabyś swoje dziecko przed toksycznym wpływem kogoś, kto nie troszczy się o twoje uczucia ani dobrostan? A może wybaczyłabyś i liczyła, że wszystko poprawi się nagle?