Po ślubie z mężem mieszkaliśmy u jego mamy. Mieliśmy córki. W naszej rodzinie była dziwna tradycja: wszyscy zawsze dostawali życzenia urodzinowe i prezenty, ale dla mnie były tylko puste słowa.
Mój mąż i teściowa co roku przyjmowali życzenia i wymieniali się prezentami, organizowali wydarzenia dla dzieci, a mi zawsze mówili to samo:
— Po co ci prezenty? Masz już wszystko. To strata pieniędzy.
Po prostu starałam się na to nie zwracać uwagi i żyłam dalej.
Z czasem wyjechałam za granicę do pracy i wysyłałam wszystkie zarobione pieniądze do rodziny.
W tym roku skończyłam 60 lat i postanowiłam świętować ten jubileusz jak należy. Zarezerwowałam restaurację, zaprosiłam rodzinę, przygotowałam się, kupiłam piękną sukienkę. Przez ostatnie dwa lata tylko pracowałam, a teraz w końcu chciałam się zabawić.
Jak zawsze, nikt mi nie złożył życzeń, poza teściami, którzy „ofiarowali” po 1000 hrywien. Widocznie wszyscy myśleli, że jako „pracująca kobieta” nie potrzebuję niczego.
Ale nie byłam smutna, bo sama sobie zrobiłam prezent: postanowiłam pojechać na wakacje za granicę i kupiłam nowy telefon.
Ta decyzja zaskoczyła wszystkich. Dzieci spodziewały się, że oddam wszystkie pieniądze rodzinie, a córki odeszły, nie żegnając się. Mąż teraz ze mną nie rozmawia. Ale nie żałuję swojej decyzji i z niecierpliwością czekam na wakacje.
Myślicie, że postąpiłam słusznie?