Moi rodzice mają ponad 60 lat i zawsze wierzyłam, że będą przy mnie w trudnych chwilach. Jestem ich jedyną córką i byłam przekonana, że jeśli w moim życiu nadejdzie trudny moment, wyciągną pomocną dłoń. Ale rzeczywistość okazała się zupełnie inna.
Kiedy skończyłam 30 lat, wyszłam za mąż. Ledwo skończyło się wesele, zaczęły się nieskończone rozmowy: „Kiedy będą wnuki?”. Wydawało się, że moi rodzice tylko na to czekają, żeby zostać dziadkami.
Ciąża nie była łatwa — spodziewałam się bliźniaków. Dziewięć miesięcy pełnych trosk i zmęczenia minęło, ale kiedy przyszły na świat nasze chłopaki, myślałam, że teraz wszystko będzie inaczej.
Myślałam, że dziadkowie natychmiast zaczną pomagać, będą przychodzić, bawić się z dziećmi… Ale…
Przez dwa lata moi rodzice odwiedzili nas tylko trzy razy. Mieszkamy w tym samym mieście. Brak jakiejkolwiek pomocy, wsparcia — tylko telefony świąteczne i rzadkie wizyty.
Moja teściowa też zmieniła swoje życie — ma romans, plany na drugi ślub, a my, szczerze mówiąc, wcale jej nie interesujemy.
A teraz znów jestem w ciąży. Jesteśmy przerażeni: jak będziemy żyć w pięciu w kawalerce? Już teraz jest za mało miejsca, dzieci rosną, potrzebują przestrzeni. Nadal jestem na urlopie macierzyńskim, a mój mąż pracuje jako ochroniarz i dodatkowo zarabia jako kierowca.
Moi rodzice mają mieszkanie trzy pokojowe, ale wynajmują je, a sami mieszkają w domku na wsi. Liczyłam, że nam pomogą: zaproponowałam zamianę mieszkań, bo w naszym jednopokojowym mieszkałoby się im wygodniej, a nam naprawdę brakuje miejsca.
Ale mama odpowiedziała stanowczo nie.
Próbowałam wyjaśnić, ale mama nawet nie chciała słuchać:
— Wychowaliśmy cię, nie prosząc o nic, teraz i ty musisz nauczyć się żyć samodzielnie.
Ostatnią nadzieją była teściowa. Ale kiedy poprosiliśmy ją o pomoc, jej odpowiedź była równie obojętna:
— Pozwólcie mi żyć dla siebie. Biorę ślub.
Jesteśmy w martwym punkcie. Sprzedać mieszkanie i samochód? I tak nie wystarczy na coś większego. Zostanie w tych samych warunkach oznacza skazanie dzieci na życie w ciasnocie i niewygodzie. Wziąć pożyczkę od rodziców? Odmówili.
To, co boli najbardziej, to nie trudności materialne. Boli, że osoby, które powinny być najbliżej, odwróciły się w chwilach, kiedy najbardziej potrzebowałam ich wsparcia. Rozumiem, że moi rodzice mają swoje życie, ale czy to za dużo, by pomóc wnukom?
Czy kiedykolwiek doświadczyliście takiego zdradzenia przez rodzinę? Jak rozwiązaliście problemy mieszkaniowe?