W tym roku skończyłem 60 lat, a tak szczęśliwy, jak teraz, nigdy wcześniej nie byłem.
Całe życie żyliśmy według zasad mojej żony, robiliśmy to, co ona chciała. Wzięliśmy ślub, kiedy miałem 22 lata. Miałem wtedy wątpliwości, ale moja mama nalegała. Wyszedłem za nią.
Rok później urodził się nasz starszy syn. To był trudny czas, ale jakoś sobie poradziliśmy. Potem przyszła córka. Moja żona zawsze narzekała na biedę.
Z każdym jej słowem czułem, jak moje serce się ściska. Jej wyrzuty sumienia nie dawały mi spokoju. Wyjechałem do pracy, chociaż nie chciałem zostawiać dzieci.
Pracowałem za granicą, żeby utrzymać rodzinę. Kupiliśmy duże mieszkanie, samochód, ale ona zawsze była niezadowolona. Nie było ani słowa wdzięczności, ani radości.
Z czasem zacząłem czuć, że ciepło opuszcza naszą rodzinę. Staliśmy się obcy sobie nawzajem. A żona ciągle pytała, kiedy wrócę.
Jedyną ucieczką stała się dacha. Kupiłem ją, choć żona się sprzeciwiała. Ale to był moment, kiedy zdecydowałem się zrobić to, co chcę. Na daczy nad jeziorem przynajmniej mogłem trochę odpocząć.
Cztery lata temu, gdy musiałem wrócić z pracy za granicą z powodu problemów zdrowotnych, zdałem sobie sprawę, jak bardzo moje życie się zmieniło. Ciągły ból pleców i kolan sprawiał, że czułem się jak stary człowiek.
Chociaż nie miałem jeszcze 60 lat, czułem, jak życie mi ucieka.
Żonie to się nie spodobało. Nie przynosiłem już pieniędzy do domu, chociaż mieliśmy wystarczająco oszczędności. Zapłaciłem za studia dzieciom, kupiłem im mieszkania. Ale siedzenie z nią w domu stało się nie do zniesienia. Czułem się nieszczęśliwy, zapomniany i pozbawiony celu.
Pewnego dnia, jadąc na daczę, spotkałem kobietę. Okazało się, że jej działka była blisko. Miała 43 lata, straciła męża w 2015 roku i nie miała dzieci.
Zaczęliśmy rozmawiać i poczułem, że rozumie mnie jak nikt inny. Spotykaliśmy się co tydzień, rozmawialiśmy o życiu. I chociaż nie było między nami nic intymnego, czułem, że nasze rozmowy stają się coraz szczersze i głębsze.
Niedawno zapytałem ją, czy czujemy do siebie coś więcej.
— Jesteś pierwszym mężczyzną, z którym mogłabym wyobrazić sobie życie po śmierci mojego męża, — odpowiedziała mi.
W tym momencie pomyślałem sobie: czy można zaczynać od nowa mając 60 lat? Stała się dla mnie kimś wyjątkowym. Chciałbym zostać z nią na daczy, ale boję się reakcji moich dzieci.
Co pomyślą, jeśli dowiedzą się, że postanowiłem zostawić ich matkę na starość? Czy nie zasługuję na szczęście? Czy mogę w końcu podjąć decyzję dla siebie?
Więc oto pytanie: co mam teraz zrobić?