Przez prawie 10 lat żyłam z mężczyzną w konkubinacie i szaleńczo go kochałam. Pewnego dnia dowiedziałam się, że mnie zdradzał, i odeszłam od niego. On się ożenił, został ojcem, a ja zostałam sama.
Wszystko zaczęło się rok temu. Poszłam do mamy, aby zaopiekuję się moją córką Ireną. Włączyłam jej laptopa i zauważyłam, że na ekranie pojawiła się strona portalu randkowego z jej profilem.
— Ojej, to jakiś wirus, nie zwracaj na to uwagi — tłumaczyła się mama.
Wtedy nie przywiązałam do tego większej wagi, bo mama naprawdę nie zna się na komputerach i często dzwoniła, pytając, co robić, gdy ekran robi się niebieski.
Ale to był pierwszy sygnał ostrzegawczy. Tydzień później ponownie poprosiłam mamę, żeby zaopiekuje się Ireną, a ona odmówiła, mówiąc, że jest zajęta. Musiałam wtedy wezwać teściową, a to zachowanie bardzo mnie zaniepokoiło.
Następnie, na Nowy Rok, mama zaprosiła nas do siebie, mówiąc, że chce przedstawić nam swojego znajomego. Niczego nie podejrzewałam. Kupiłam ciasto, szampana i poszłam do niej. Otworzyłam drzwi, a przed moimi oczami pojawił się nieznajomy:
— Dzień dobry, nazywam się Anton.
Taką „niespodziankę” przygotowała mama! Okazało się, że potajemnie zarejestrowała się na portalu randkowym i zaczęła korespondować z tym Antonem. I to jeszcze nie wszystko.
— Ja i Anton spotykamy się. Ale nikomu o tym nie mów, to sekret. Nie chcę, żeby ludzie zaczęli rozmawiać, a sąsiedzi się śmiali — powiedziała cicho mama w kuchni, gdy nakrywaliśmy do stołu.
Wtedy moje cierpliwość dobiegła końca. Zaczęłam krzyczeć, że mama, w swoim wieku, oszalała i nawiązała relację z oszustem. Takie rzeczy widziałam tylko w filmach. Anton nie jest głupi – mama ma duże, trzypokojowe mieszkanie, samochód, a nawet własny sklepik ze słodyczami na targu. Właśnie dlatego on na nią zwrócił uwagę.
Oczywiście, wieczór był kompletnie zepsuty. Wzięłam dziecko i wyszłam. Mama przez tydzień próbowała na nowo nawiązać ze mną kontakt, ale ja nie chciałam rozmawiać. Obecnie komunikujemy się sporadycznie, mama przyjeżdża do wnuczki, ale temat Anton pozostaje zakazany.
Miesiąc temu zauważyłam, że mama nosi na ręce pierścionek.
— Mamo, co to jest?
— Córeczko, rozumiesz… Anton złożył mi oświadczyny. Nie będziemy organizować hucznego wesela, po prostu zawrzemy związek cywilny i pójdziemy zjeść kolację w restauracji. Czy pomożesz mi wybrać sukienkę?
Byłam wściekła. Jak mama mogła mieć czelność prosić mnie o pomoc, skoro wie, jak bardzo nie cierpię Anton? Pokłóciliśmy się tak głośno, że chyba usłyszał nas cały blok. Wyrzuciłam ją z domu i powiedziałam, że jeśli nie zerwie z Antonem, to nie będę jej córką.
Minął miesiąc i przestałyśmy ze sobą rozmawiać, nawet nie dzwoniłyśmy sobie. Irenkę oddaje do opieki babcia, a ja nie chcę jej widzieć. Z powodu tej „weselnej sprawy” między mną a mężem zaczęły się kłótnie. Okazało się, że on popiera mamę:
— Jaka ci to różnica? Niech się pobierze, to jej życie, a ty się czym się przejmujesz?
Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się takiego zachowania od mamy. Kto w jej wieku jeszcze myśli o małżeństwie? Czy nie ma wystarczająco zajęć? A gdyby ogłosiła, że pojawi się młodszy brat lub siostra? Tego nie chcę widzieć.
Byłam tak zła, że wyrzuciłam zaproszenie na wesele. Niech mój Roman się uda, ale bez córki. Nie chcę, żeby Irena była świadkiem tego cyrku i doznała traumy.
Rozumiem, że moje słowa mogą wydawać się ostre, ale życzę mamie szczęścia i jestem przekonana, że Anton jej nie odpowiada.
Co o tym sądzicie? Po której stronie stoicie w tej sytuacji?