Łzy napłynęły oczom Mariny – dziś jej syn przymierzał swój garnitur ślubny. Trudno jej było uwierzyć, że już jutro stanie się żonaty. Ilja uważnie przyglądał się swojemu odbiciu, by upewnić się, że garnitur leży idealnie.
— Tak, wygląda szykownie — powiedział Ilja.
— Cieszę się, że Ci się podoba. Zapłaczę ze wzruszenia, gdy zobaczę Cię jutro w tym stroju na weselu — odpowiedziała Marina, przypominając sobie, ile zapłaciła za garnitur, który miał na sobie zaledwie kilka godzin.
— Mamo, nie przyjdziesz na moje wesele.
— Co masz na myśli?
— Mówię poważnie! Zapomniałaś, z jakiej rodziny pochodzi Wika? Tam będą same szanowane i wpływowe osoby, a Ty będziesz wyglądać przy nich nieodpowiednio. Nie chcę, żebyś zepsuła ten ważny dzień. I Tobie też będzie głupio… Wypijemy herbatę innym razem, dobrze?
— Dlaczego miałabym wyglądać nieodpowiednio? Znalazłam już sukienkę i umówiłam się do salonu…
— Do salonu? U cioci Ljudy? Mamo, nie zaczynaj. Mówię wprost: nie chcę Cię widzieć na moim weselu, wstyd mi, że jesteś zwykłą sprzątaczką. Jasne? Nikt nie będzie zadowolony z Twojej obecności!
Ilja odszedł, a Marina siedziała jak zaczarowana. Nie mogła przetrawić słów syna. W szoku nie umiała nawet płakać, więc sięgnęła po stary album i zaczęła oglądać zdjęcia.
Zanurzyła się we wspomnieniach i nostalgii. Oto jest jako dziecko – szczęśliwa, niebieskooka dziewczynka w pstrokatej sukience. Obok niej stoi kobieta pijana i uśmiecha się głupio. Już na fotografii widać, że jest nietrzeźwa. Dwa lata później odebrano jej prawa rodzicielskie i Marina trafiła do sierocińca. Po ukończeniu szkoły usiłowała odnaleźć swoją matkę, marząc o prawdziwej rodzinie.
Życie w sierocińcu było piekłem. To był jakiś zapomniany dom dziecka, gdzie wszystkie dzieci były prześladowane. Dyrektorka przymykała na to oczy i wręcz wspierała przemoc między podopiecznymi.
Po opuszczeniu sierocińca Marina poszła pracować jako kelnerka w kawiarni. Nie miała wyboru. Płacono jej grosze, lecz ratowały ją napiwki. Całe dwanaście godzin na nogach, bo trzeba było w jakiś sposób przetrwać. Sama szyła sobie ubrania – i robiła to świetnie.
Na jednym ze zdjęć Marina leży w trawie ze przystojnym brunetem. Mimo że minęło wiele lat, to przy jego widoku nadal przechodzą jej dreszcze. W tej właśnie kawiarni poznała Maksima. Przez przypadek straciła równowagę i wylała na jego białą koszulę sok pomidorowy. Administrator krzyknął, że ją wyrzuci.
— Spokojnie, wszystko w porządku. Mam w samochodzie czystą koszulę — uspokoił wszystkich Maksim.
Rozmawiali długo o wszystkim, a Marina przepraszała setki razy za plamę. Od tamtej pory Maksim coraz częściej wpadał do kawiarni i nalegał, żeby właśnie Marina go obsługiwała. Dowiedziała się od kolegów, że pochodzi z bogatej, wpływowej rodziny.
Pewnego wieczoru, wracając z pracy, zobaczyła pod domem luksusowe auto — w drzwiach stał Maksim. Wyszedł z pojazdu i wręczył jej okazały bukiet:
— Już po zmianie? Masz chwilkę dla mnie? Mam nadzieję, że trafiłem z kwiatami — bardzo lubię białe róże. A Ty?
— Po co te kwiaty? — zapytała Marina zdezorientowana.
— Chcę Ci się przypodobać! Pojedziesz ze mną gdzieś?
— Jestem dziś wykończona, naprawdę nie dam rady — odpowiedziała, marząc tylko o łóżku.
— A co powiesz na jutro?
— Dobrze.
I od tej pory byli nierozłączni. Latem pojechali razem do Soczi — to było jak zaczarowany sen, z którego Marina nie chciała się budzić. Wspomina ten beztroski, szczęśliwy okres z nostalgią, choć był bardzo krótki.
Przygotowania do ślubu trwały, lecz jesienią wszystkie plany runęły. Siostra Maksima doniosła rodzicom, że syn związał się z jakąś sierotką. Ojciec chłopaka, będący burmistrzem, dołożył wszelkich starań, by przemienić życie Mariny w koszmar. Robił wszystko, by syn zerwał z nią kontakt i nie spoglądał w jej stronę. Co gorsza, próbował przekupić sąsiadów, by mówili, że Marina to narkomanka i kobieta lekkich obyczajów. Na szczęście mieszkańcy się nie dali i odprawili natręta. Maksim o niczym nie wiedział, a Marina nie chciała mu się skarżyć, żeby nie psuć relacji z jego rodziną. Wkrótce potem ojciec Maksima zadzwonił do niej:
— Masz dwa tygodnie, by zostawić mojego syna, inaczej świruj sobie dalej. Powiedz, że pokochałaś innego.
Od razu odłożył słuchawkę, nie dając Marinie dojść do słowa. I wtedy zaczęły się jej prawdziwe problemy. Właściciel kawiarni oskarżył ją o deficyt w kasie, choć doskonale wiedział, że Marina nie sięgnie po cudze pieniądze. Po tym zdarzeniu została aresztowana. Adwokat, którego „przydzielono” jej bezpłatnie, zdawał się celowo dążyć do jej długiej odsiadki. Liczyła, że Maksim się o wszystkim dowie i ją wybawi, lecz przyjaciółki doniosły, że ojciec posłał go na studia do Anglii.
Marinę skazano na trzy lata więzienia. Już w celi dowiedziała się, że jest w ciąży. Lata spędzone za kratami chciała wykreślić z pamięci. A sposób, w jaki samotnie wychowywała syna, to już inna historia. Zwolniono ją po półtora roku i pozwolono opiekować się dzieckiem. Jednak wtedy pojawiły się nowe trudności: brak mieszkania i pracy, bo nikt nie chciał przyjąć byłej więźniarki. Sąsiedzi i tym razem wyciągnęli do niej pomocną dłoń. Załatwili jej pracę, zapisali syna do żłobka. Marina sprzątała biura w ciągu dnia, a wieczorami myła samochody. Od znajomych dowiedziała się, że Maksim ożenił się z jakąś ważną damą — tak, jak pragnął tego jego ojciec. Bolało ją to i raniło, lecz podniosła się i obiecała, że zrobi wszystko dla szczęścia jedynego syna.
Marina nie zauważyła, kiedy nastał świt. Całą noc spędziła na łzach nad albumem. Myśli o słowach syna nie dawały jej spokoju. Oddała mu przecież wszystko, a on teraz się wstydził i nie chciał jej widzieć na weselu.
— Przepraszam, synku, ale tym razem zrobię to, co uważam za słuszne — powiedziała Marina, patrząc na jego zdjęcie.
Gdy Marina zjawiła się w urzędzie stanu cywilnego, wszyscy zaczęli szeptać. Była wystrojona jak nigdy i wyglądała oszałamiająco. Wszyscy mężczyźni zapomnieli o swoich żonach. Po ceremonii Ilja podszedł do matki i zapytał:
— To moje słowa nic dla Ciebie nie znaczą? Choćby do restauracji nie pójdziesz?
— Nie martw się, synku.
— Marina Anatoljewna, wygląda Pani przepięknie! Moi rodzice proszą, żeby Pani znalazła choćby godzinkę i dołączyła do nas w restauracji. Dasz radę? — spytała panna młoda.
— Przepraszam, Wika, ale muszę już iść.
— Ilja, co się tutaj dzieje? — zwróciła się Wika do narzeczonego.
— W sumie, mamo, zostań — powiedział wymuszenie Ilja.
— Wszystkiego dobrego, dzieci. Do widzenia.
Gdy Marina ruszyła w stronę wyjścia, zatrzymał ją mężczyzna w drogim garniturze.
— Marina? Co tu robisz? — usłyszała głos Maksima.
— Maksim? — zaniemówiła.
Odeszli razem przy oknie, by porozmawiać na osobności. Okazało się, że Maksim został zaproszony, bo jest partnerem biznesowym ojca Wiki. Wyjawił Marinie, że jego ojciec skłamał, że to ona go zostawiła, więc on odszukał ją wszędzie. Kiedy poznał prawdę, zaczął jej szukać, lecz zniknęła. Po latach bezskutecznych poszukiwań ożenił się, ale nie zaznał szczęścia. Marina nie chciała wracać wspomnieniami do przeszłości.
Ilja stał z boku i nie mógł oderwać wzroku od matki. Poczuł wstyd za swoje słowa. Podszedł, gdy ona i Maksim odchodzili, i zapytał:
— Mamo, dokąd idziesz?
— Odpowiadam prośbie Twojej — rzekła Marina.
— Przepraszam, mamo. A kto to jest ten mężczyzna?
— Twój ojciec, Iljo. Taka jest twoja prawda.
— Porozmawiamy o tym, ale nie dziś. Dziś jest ślub! — dodał Maksim.