Dwa lata temu zmarł mój ojciec. Był troskliwym i dobrym człowiekiem. Prowadził duże przedsiębiorstwo, posiadał kilka sklepów i tworzył przyszłość, na którą ja i mój brat mogliśmy liczyć.
Siedem lat temu jego życie się zmieniło. Diagnoza zabrzmiała jak wyrok. Na początku mieliśmy nadzieję, że pieniądze pomogą – w końcu medycyna zrobiła ogromne postępy.
Szukaliśmy najlepszych specjalistów, wydawaliśmy ogromne sumy bez wahania. Wydawało się, że na pewno pokona chorobę. Ale nawet on nie mógł walczyć samotnie.
Gdy lekarze powiedzieli, że nie ma już szans, mama odeszła.
— Zrozumcie, nie mogę patrzeć, jak on umiera! To dla mnie za trudne! Jestem jeszcze za młoda, by całymi dniami opiekować się chorym — powiedziała, nie próbując nawet ukryć egoizmu.
Nie zdziwiło mnie to. Mama zawsze żyła tylko dla siebie. Była młodsza od ojca o dziesięć lat, na początku trochę mu pomagała w biznesie, ale szybko straciła zainteresowanie.
Nawet domem się nie zajmowała. Robiła to babcia – gotowała, sprzątała. A mama… Mama żyła światem salonów piękności, fitnessu i podróży. Ojciec wiedział o tym wszystkim, ale ją kochał.
Gdy całkowicie opadł z sił, przeprowadziłam się do niego. Brat z żoną pomagali jak mogli. Tylko mama się nie pojawiała. Ale pieniądze dalej chciała.
— Dlaczego dalej dajesz jej pieniądze? — pytałam ojca. — Przecież zostawiła cię w najtrudniejszym momencie.
— Jest moją żoną, kocham ją. Też jej ciężko, tak radzi sobie z nieszczęściem — odpowiadał spokojnie.
Po jego śmierci mama nie dzwoniła, nie przychodziła. Myśleliśmy, że całkowicie nas wykreśliła ze swojego życia. Ale gdy tylko dowiedziała się, że ojciec zostawił cały majątek mnie i bratu, a jej nic — natychmiast się pojawiła.
— Nie mam już pieniędzy — powiedziała bez cienia wstydu. — Musicie mnie utrzymywać.
— Skąd taki pomysł? — zapytał brat.
— Wasz ojciec zawsze się mną opiekował! On by tak chciał!
— Przykro mi, mamo, tata już nie żyje, a ja nie będę taka dobra — powiedziałam. — Utrzymuj się sama.
Zaczęła krzyczeć. Krzyczała, że jesteśmy niewdzięczni, że ojciec by nas potępił, że jesteśmy niesprawiedliwi i okrutni. Pokłóciliśmy się. Teraz nie dzwoni.
I nie wiem, co dalej. Wybaczyć? Zamknąć te drzwi na zawsze? Czasami myślę, że gdyby tata żył, znalazłby właściwe słowa. Ale teraz decyzja należy tylko do nas.