Kayla była w szóstym miesiącu ciąży i wykończona po pogrzebie ukochanej babci. Kolejki na lotnisku to był koszmar, ale wreszcie usiadła w samolocie, tęskniąc za ciszą i spokojem.

Dziesięć minut po starcie stewardessa o surowym tonie podeszła do niej:
– Przepraszam, proszę za mną iść.
Kayla nie mogła odmówić i poszła za nią do tylnej części maszyny, do strefy dla personelu. Wtedy ton stewardessy zmienił się gwałtownie:
– MUSISZ TERAZ KLĘKNĄĆ!
Kayla zamarła z przerażenia. Ból po stracie babci był wciąż żywy, a ona marzyła tylko o powrocie do męża.
:format(webp)/YXJ0aWNsZXMvaW1hZ2UvMjAyMy8xMi9yaWEtNTk0ODc0MGxyLmpwZw.webp)
Wtedy dostrzegła mężczyznę kilka rzędów dalej, który wlepiał w nią wzrok. Najpierw pomyślała, że to z ciekawości o ciążę, ale on wstał i podszedł. Przedstawił się jako śledczy i oskarżył ją o kradzież cennego naszyjnika, pokazując jej rozmazane zdjęcia kobiety podobnej do niej, ale bez brzuszka i z tatuażem na nadgarstku.
Kayla wskazała na swoje tatuaże i usiłowała dowieść niewinności. Śledczy nie dał wiary jej słowom i zasugerował, że symuluje ciążę, żeby uniknąć odpowiedzialności.

Przerażona wybuchnęła płaczem. Stewardessa zaśmiała się i kazała jej tak zostać do lądowania.
Wtedy Kayli rzucił się w oczy istotny szczegół: tatuaż na nadgarstku miała też asystentka śledczego — prawdziwa sprawczyni.
– To ty! To ty jesteś złodziejką! – krzyknęła.
Policjant spojrzał na nadgarstek swojej współpracownicy, zrozumiał pomyłkę, założył jej kajdanki i wezwał policję, która czekała na lotnisku.
Przeprosił Kaylę za ten błąd. Choć wciąż wstrząśnięta, poczuła ulgę: z nią i dzieckiem było wszystko w porządku. Z niecierpliwością czekała na powrót do domu i ramiona męża.







