Nigdy bym nie pomyślał, że moje 34. urodziny staną się najgorszą nocą w moim życiu.
Nie planowałem niczego wielkiego. Tylko coś prostego — ciepłego, kameralnego, pełnego śmiechu i dobrego jedzenia. Cały dzień spędziłem na przygotowaniach: marynowany kurczak, czekoladowe ciasto według przepisu mamy, starannie wypolerowane kieliszki, stół nakryty dla ośmiu osób. Tylko najbliżsi — mój krąg zaufanych przyjaciół, ci, którzy byli ze mną w chwilach rozstań, utraty pracy i długich nocnych rozmów.

Umówiliśmy się na godzinę 18:00. O 17:30 wszystko było gotowe. Muzyka grała cicho. Świece migotały. Nawet wyprasowałem koszulę, specjalnie na tę okazję.
O 18:05 nadal się uśmiechałem, sącząc kieliszek wina i wyglądając przez okno.
„Pewnie się spóźnią”, pomyślałem.
O 18:40 mój uśmiech zaczął znikać. Sprawdziłem telefon — żadnych wiadomości. Żadnych nieodebranych połączeń. Napisałem na grupie:
„Hej, wszystko w porządku? Pytam tylko.”

Nic.
Dzwoniłem do nich po kolei. Nikt nie odbierał.
O 19:15 chodziłem tam i z powrotem po salonie. Każdy krok odbijał się echem w ciszy. Jedzenie stygło. Wino prawie się skończyło. Powtarzałem sobie, żeby nie panikować. Może pomylili godzinę. Może coś się stało.
O 20:00 poddałem się. Usiadłem sam przy stole, patrząc na nietknięte potrawy, czując się bardziej upokorzony niż zraniony. Świece prawie się wypaliły. Muzyka brzmiała jak okrutny żart.
Aż o 22:03 dostałem wiadomość od siostry mojego przyjaciela:
„Nie wiem, czy widziałeś wiadomości… Nie wiedziałam, jak ci to powiedzieć. Mieli wypadek. Jechali do ciebie.”
Zamarłem. Otworzyłem aplikację z wiadomościami. Nagłówek brzmiał:
„Śmiertelny wypadek na autostradzie: trzy ofiary po zderzeniu z ciężarówką”
Nazwiska jeszcze nie były podane. Ale model samochodu, godzina, miejsce — wiedziałem.
To byli oni. Moi przyjaciele. Ci, których przez ostatnie godziny oskarżałem w myślach, że mnie zapomnieli.

Telefon wypadł mi z ręki.
Tej nocy nie płakałem. Po prostu siedziałem przy stole, w ciemności, patrząc, jak topi się wosk i słuchając tykania zegara w kuchni.
Wino zostało nietknięte. Jedzenie również.
Ostatnia kolacja, którą mieliśmy dzielić… czekała na tych, którzy już nigdy nie przyjdą.







